niedziela, 31 lipca 2011

GRUB

dziś nie będzie wiersza

komputer mi padł
na kolana

i rozryczał się
jak dziecko

grub zaniemówił
na dłuższą chwilę

rozgrzane płytki
kręciły się i kręciły

aż new xubuntu
i old windows

usiadły obok siebie
bez wilka w oku

a pendrive roześmiał się
na cały pokój

komputer wstał obudzony
i grub i modem i wiersz

którego dziś miało nie być

sobota, 30 lipca 2011

początki są zawsze samotne

no cóż. początki są zawsze samotne. na Google+ tym bardziej.
owszem można dodawać do kręgów metodą na bęca. tylko po co?
na razie widzę tylko speców i "speców" od IT i OS. teraz na topie jest
Android. gdzie nie spojrzę tam łon się panoszy. nawet w WC. ;)

wtorek, 26 lipca 2011

kilka literek na monitorze

* * *

i oto jestem przed tobą
kilka literek na monitorze

        misia a misia be
        misia kasia konface

a przecież jeszcze trzy dni temu
śmierć zatańczyła

        misia a misia be
        misia kasia konface

i o dziwo na ostatnim wdechu
potknęła się runęła wypadła ze mnie

        misia a misia be
        misia kasia konface

tabletka na życie tabula rasa
tablica mendelejewa tabela bela ta

        misia a misia be
        misia kasia konface

biały papier zapełnił się czernią
bladą twarzą krew się zajęła

        misia a misia be
        misia kasia konface

oczy co wyszły już na tamtą stronę
wróciły

        misia a misia be
        misia kasia konface

i oto kilka literek jest przed tobą
jako ja jako ja jako ja jako ja jako ja

poniedziałek, 25 lipca 2011

punkt zero

jest podły czas. kiepsko się czuję. wszystko traci smak i sens.
głupota ma się dobrze. zbiorowa tym bardziej.
nie ma mądrych, skromnych, ludzi. nie ma cichych, spokojnych użytkowników internetu. są za to sami uzależnieni nieudacznicy, którzy jak politycy wszelkich barw swoje braki (nie tylko w mowie i piśmie) pokrywają potokiem obrazków, urli, lajków.

a świat - i ty - kurczy się do punktu zero.

sobota, 23 lipca 2011

a teraz patrzę ci w oczy

* * *

a teraz patrzę ci w oczy

nie
nie zmieniaj wątku

o miłości chcę
o zdradzie

kolor tęczówek nieważny

dla ślepca nagość jest dotykiem
dla ślepca dłoń jest źrenicą
dla ślepca lustro jest chłodem

barwa marzeń nieistotna

o śmierci chciałem
o życiu

myśli miały krążyć
w tym wątku

a teraz patrz mi w oczy

piątek, 22 lipca 2011

posłuchaj ciszy

* * *

posłuchaj ciszy
ciemności zgaś płomień
zbudź wiatr by mewy przywołał

a potem upij się
z winą co krew przypomina
i orgię sobie urządź

a kiedy skończy się drżenie
nie mów że to wojna
nie mów

środa, 20 lipca 2011

mój

mój

głód silniejszy od strachu
wgłębił się bezczelnie
w przodo lub tyło zgięcie

i

zatrzepotały w powietrzu
krótkie słowa
zatańczyły szpony

zawirowała

czerwień
kołując dwa światy razem
a może osobno

łuk

triumfalnie się uniósł
zatrząsł opadł znieruchomiał
jak śmierć

wtorek, 19 lipca 2011

mniejsza lub większa mądrość

nie wystarczy zacytować, wkopiować/wklepać, wyrwaną z kontekstu
mniejszą lub większą mądrość z mniej lub bardziej znanej persony.
by być z nią na równi trzeba jeszcze umieć o tym rozmawiać.
a nie stroić obrażonej miny i tłuc łopatką gdzie popadnie po wiaderku.
lub chować głowę w piaskownicy.

poniedziałek, 18 lipca 2011

PRZYWILEJ CIENIA

krew ma być czerwona moja czernią straszy
czyjaś muzyka dobiega z drzewa co nade mną
ma władzę i przymus cienia i szerszy horyzont

miał być wiersz polały się krople zamiast słów
z nieba zstąpił błysk a po nim huk i ogień
w oczach stanął na baczność i padł

na pola sześćdziesiąt cztery kwadraty
na miłość białego króla do czarnej damy
a kiedy orgazm się zbliża wszystko zastyga

kierowy as przebity dwójką trefl czwarty walet
złapany za rękaw dama goła wbiega po ręce
z krzykiem potwornym na cały stół

i bije dzwon mur w trwodze brama otwarta pieśń
pada trzynasta lewa tysiąc pięćset po partii sto
czterdzieści pod kreską plus sto za trzy bez atu przed

krew ma być czerwona moja czernią straszy
czyjaś muzyka dobiega z drzewa co obok
miało władzę i przywilej cienia i szerszy horyzont

niedziela, 17 lipca 2011

okna, drzwi i czarna noc...

okna mam porozbijane. a właściwie już ich nie mam.
dwa pingwiny na moim stole pozwalają teraz na otwarcie drzwi.
biorę głęboki oddech. zapalam papierosa. piję drinka do dna.

a czarna noc jaśnieje.

czwartek, 14 lipca 2011

zastanawiam się

nie jestem za cenzurowaniem. inetrnetu też.
ale tak - z reguły jak mniemam - bywa dopóki czyjeś "teksty"
(czytaj: wpiso-komentarze) nie mają żadnego sensu i/lub są
li tylko bełkotem. często mylonym z wierszowaniem.

więc jeśli szanowna/y internaut(k)o chcesz podzielić się swoją tfu!rczością
rób to na swoim polu. (czytaj: blogu)

a póki co - zastanawiam się:
usunąć czy nie usunąć, usunąć czy nie usunąć...

P.S.
i żeby nie było niezrozumienia. ten powyższy wpis nie dotyczy tego bloga.
na razie. ;)

środa, 13 lipca 2011

od wczoraj

dzień jak co dzień. niby.
wydzwania telefon... nie odbieram.
od zawsze jestem wrogiem anonimowości. i w sieci i w urzędach i w telefonach.
jeśli masz do mnie sprawę - przedstaw się, nie chowaj za nic nie mówiącym nickiem. czy ukrytym numerem z którego mnie nękasz. lub naciągasz na płatną reklamę. a wystarczy uprzedzić choćby sms-em.
tak. do ciebie piję, która/y mnie kochasz/nienawidzisz lub chcesz oszukać.

od wczoraj testuję igoogle.

poniedziałek, 11 lipca 2011

ALTERNATIV EST END

wczoraj meteo
zacisnęło palce mocno na szyi
aż nieme kurwy z ust wypadły
z łaski mario zdrowaś twoja
ciszą zaszumiały łąki lasy zzieleniałe
całe w obłokach okna zastygłe
w czerwieni maków na monte luppich
ja chcę do domu ja chcę
piąty oddział
w trzecich drzwiach na prawo mieszkało
alternativ est end wooow wooow wooow
ha ha ha ha ha ha ha
orkiestra stop wali się strop
i jeden krok na lewy bok
pas pas pas pas pas pas pas
na prawy bok chybiony skok
a pod gruszą nic nie muszą
płatki prószą te co kuszą
mitomanki prosto z francji
obiecanki choć ze szklanki
zacisnęły palce mocno
i krwi w piersiach mi zabrakło
nieme kurwy z ust wypadły
jezu chryste ojcze święty
oto ja na środku błędowskiej
na sudeten curven strasse
pisk trzask huk wrzask
i ciemno i jasno i nieruchomo i głucho
biało biało biało biało biało
czarno zimno deszcze dreszcze mokro wreszcie
nieme kurwy z ust wypadły
bladą nocą
alternativ est end wooow wooow wooow
ha ha ha ha ha ha ha
pas pas pas pas pas pas pas
meteo zatańczyło
i zawistowało damą trefl
i zawistowało damą trefl
i zawistowało damą trefl
dziadek się wyłożył jak stół długi i szeroki

- blotkę proszę...

niedziela, 10 lipca 2011

wyczerniony monitor

zegar wybił północ. już niedziela. jest duszno. i nic mi się nie chce. spać - też.
z portalu społecznościowego wpadają komunikaty. co kto "lubi to". kto co skomentował. i kto z kim zawarł znajomość.
najwięcej tam celebrujących nieudaczników, poecin i linków.
a przecie wystarczy spojrzeć w lustro lub wyczerniony monitor.
kogo tam widzisz? lub nie daj boże - co?

czwartek, 7 lipca 2011

i tak źle i tak niedobrze

po wczorajszym ulewnym, chłodnym i nerwowym dniu słonecznie jest i ciepło. za oknem. wreszcie koszą trawę lub tylko przycinają krzewy. oprócz huku dochodzi charakterystyczny zapach. niby lato wróciło. ma być gorąco, coraz bardziej upierdliwie.
i bądź tu mądry homosiu sapiensiu... i tak źle i tak niedobrze.

środa, 6 lipca 2011

NAPRZECIW

nie ma nic prostszego jak w taką pogodę napisać wiersz
jest szarówka mglisto czyli ponuro
kolejny kieliszek po kolejnej szklanicy czystej białej wódki
osamotnione kostki lodu topnieją
a ja wpatrzony w krągłości coraz bardziej krągłe
sięgam po serwetki i zaczynam
pisać

          ponury wieczór --
          nie tylko za oknami
          mgła deszcz i ciemność

tylko w taką pogodę
tylko w takim miejscu
tylko takie krąglości naprzeciw
pozwalają napełnić kolejną szklanicę
z kostkami lodu by świeżo zapisaną serwetkę
zamienić w kulkę i trafić nią w
popielniczkę

poniedziałek, 4 lipca 2011

złudzenia

owszem, można mieć z pobudek auto-ro-marketingowo-reklamowych kilka milionów a nawet prawie miliard znajomych na wszelakich portalach społecznościowych. można się czuć dowartościowanym celebrtytOM. i wiedzieć, że każde pierdnięcie (proszę wybaczyć dosłowność określającą czynność najczęściej wykonywaną przez w.w.) wywoła masowe ochy! i achy!
można też zapodawać linki hurtowo, by zagłuszyć swoją samotność. i nie jest istotne czy ktokolwiek biegnie tymi śladami. istotne są złudzenia.

niedziela, 3 lipca 2011

dobry czas na zmianę otoczenia lub zniknięcia z oczu

nie wiem. może to chwilowe.
może to wpływ jesiennej aury. a jest dopiero początek lata.
dobry czas na zmianę otoczenia lub zniknięcia z oczu.
pisanie ma sens jeśli masz choć jednego czytelnika poza samym sobą.

leje deszcz. wpada kilka esemesów, emaili...
po długiej rozmowie, przez telefon, gorąca herbata już taką nie jest.
pierwszy (od dawna) wiersz nie chce się zliterkować.

nic na siłę! co doradzam i innym od kiedy pamiętam.
a przedstawienie - podobno - musi trwać...

sobota, 2 lipca 2011

jaki trunek taka zabawa

to już nie są soboty sprzed lat.
dziś można się spotykać nie tylko na rynku głównym w krakowie.
o każdej porze dnia i nocy. w kamiennych ogródkach króluje piwo.
a jaki trunek taka zabawa.
za oknem wieje i leje od kilku dób. dobra aura na niezłe haiku.

może wreszcie i mnie ktoś mnie sprzeda.

piątek, 1 lipca 2011

miłości nie ma

miłości nie ma - tak mówi prawie każdy sterany życiem człowiek.
ale kiedy w początkach lata opanowuje go taka jesienna, szara aura. i pada długotrwały deszcz... wtedy pojawiają się, wracają z dalekiej przeszłości, twarze, słowa, nuty, braki tchu i przyśpieszone, mocniejsze bicia serca.
są też tacy, co nie mają choćby jednego takiego wspomnienia.

poniższe groszki i takaś mala od lat tak na mnie działają, że wracam...