piątek, 30 września 2011

a lud jak to lód

nie mam zamiaru dawać przyzwolenia na mniejsze lub większe zło.
dlatego nie uczestniczę jako ha! ha! ha! juror! w castingach na cieplutkie, dobrze płatne, posadki dla zakompleksionych i nic nie umiejących modeli/modelek. a co to za różnica czy kandydat/kandydatka na posadzenie swoich czterech liter na fotel/stołek/krzesło ma duże niebieskie oczy czy jako tako skrojony garnitur. (zębów też)

a lud jak to lód topnieje powyżej zera nawet w 40% napoju.

wtorek, 27 września 2011

sprowadzone do izmów

* * *

sprowadzone do izmów
biochemiczne wiersze
mrą w samotniach bez ścian

kluczem pędzi popęd
zwyczajna chuć feromony
czerwień biel błękit

a uśmiech politowania
odkrywa prawdę słowa
miłość

poniedziałek, 26 września 2011

fajnie jest

no to fajnie jest.
już nie mam komórki. komputer też taki już nie mój.
za kilka dóbek będę bez neta. a za jakiś bliżej
nieokreślony tydzień zostanę człowiekiem bez adresu.

a póki co piszcie wiersze na moją cześć! ;)

poniedziałek, 19 września 2011

ŚWI(a)TY

zaczął walczyć by nie pogrążyć się w monologodialogu
sam ze sobą tańczy świ(a)ty za oknem diabelskie słów
potoki rwą na cztery strony włosy siwe rozwiane anielskie
zboczenia z toru krople lodu płyną i błogo bogo bojni ale
ale yale wale hale stale dale chłoną płoną piją biją żyją
jeszcze leszcze kleszcze mieszczą się w kartonie pieszczą
bąki pszczoły osy lecą o może oczy oczy czarne marne
morze czerwone białe chorągwie powiewają ręce loki foki
pająki sroki wróble gawrony a koty drą się drą się drą się

sobota, 10 września 2011

stan ducha i ciała

czuję się kiepsko.
czy ten stan ducha i ciała nie powinien spowodować odłączenia klawiatury od komputera? przecież i Ty, moja czytaczko, mój czytaczu, wolisz wesołe teksty. nie, nie... na razie nie napiszę ani słowa o wybrańcach ludów. obecnych i przyszłych. pewnie w przeważającej liczbie tożsamej. więc powodów do śmiechu nie brakuje. i nie zabraknie.

czwartek, 8 września 2011

KADRY

KADRY

igiełki w stopach kłują niczym akupunktura
pochoinkowe lampki na oknie przywołują
zgorączkowane kiedyś człowiecze narodziny

a przecież mogłem zostać z bogiem
na wieki wieków bez trywialnego amen
na płaczki zabrakłoby srebrników

spadające bez przerwy z sufitu kadry z setkami
scen przeżytych chwil a także krótkie filmy
lecące bezustannie na mój łeb znieruchomiały

umierając miałem ochotę na sex i miłość
w jednym

wtorek, 6 września 2011

z nosami na słońcu

blogowanie to raj dla wszelakiej maści grafo-foto-linko-manów.
niektórzy, ci z nosami na słońcu, nazywają siebie blogersami.
ach! jak to poważnie brzmi. ach! jak głośno szeleszczą banknoty.
kiedyś były srebrniki. a dziś lans ponad wszystko.