czwartek, 8 września 2011

KADRY

KADRY

igiełki w stopach kłują niczym akupunktura
pochoinkowe lampki na oknie przywołują
zgorączkowane kiedyś człowiecze narodziny

a przecież mogłem zostać z bogiem
na wieki wieków bez trywialnego amen
na płaczki zabrakłoby srebrników

spadające bez przerwy z sufitu kadry z setkami
scen przeżytych chwil a także krótkie filmy
lecące bezustannie na mój łeb znieruchomiały

umierając miałem ochotę na sex i miłość
w jednym

2 komentarze:

  1. ten wiersz lubie, a ostatnie zdanie chyba nie ma z nim nic wspolnego. choc jako zdanie wcale mi nie przeszkadza. kazdy chcialaby umrzec w znieczuleniu, szczesliwy ,-) a nie chory i wystraszony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu,
    dziękuję za podzielenie się opinią o moim wierszyku.
    umieranie, w przeciwieństwie do narodzin, można odczuć świadomie... ale czy tego chcemy?

    przyjmij moje pozdrowienie. :)

    OdpowiedzUsuń